Dłonie są wizytówką każdego człowieka. Są też doskonałym lustrem, w którym odbija się wiek, rodzaj wykonywanej pracy czy choćby fakt posiadania zwierzaka. To dłonie często zdradzają nasze emocje, gdy zaciskamy je, by tylko nie stracić panowania nad samym sobą. To one czule głaszczą po twarzy ukochaną osobę i też one są ulubioną zabawką każdego szczeniaka i kociaka. Dłonie często cierpią na mrozie, gdy rezygnujemy z rękawiczek, by móc w każdej chwili korzystać ze smartfona. One też cierpią, gdy nieopatrznie w ferworze kulinarnej ekstazy chwycimy gorący garnek czy w porannym pośpiechu źle złapiemy lokówkę. Piękne dłonie do zadań specjalnych – okazywania czułości, kilkugodzinnego mycia kuchni i wyciskania hantli na siłowni.
Długo miałam problem z tym, by doprowadzić moje dłonie do stanu, który będzie mnie satysfakcjonował. Miałam ogromny problem z pękającą na nich skórą, wiecznie suchymi skórkami i lakierem odpryskującym w sytuacjach, gdy nie było najmniejszych szans, bym dokonała choćby kosmetycznej poprawki. Wiedząc, jak ważną rolę dłonie odgrywają w codziennym życiu, a także jak duży mają wpływ na całokształt wizerunku, postanowiłam porządne się nimi zaopiekować. Krok po kroku wprowadzałam małe zmiany. Dziś, gdy piszę ten tekst i patrzę na moje dłonie sunące po klawiaturze, wiem, że osiągnęłam cel. Moje dłonie wyglądają właśnie tak, jak chciałam, by wyglądały – schludnie, zdrowo i kobieco.
Sama długo szukałam podobnych wskazówek. Niestety, jak zawsze, to, co sprawdza się u jednej osoby, nie sprawdza się u drugiej. Przy moim obecnym trybie życia miałam też spory problem, by wygospodarować czas na skomplikowane maseczki i regularne zabiegi w gabinecie kosmetycznym. Sprawę przez długi czas utrudniał też Wilson, którego zęby porządnie dawały moim dłoniom w kość. Idąc za głosem intuicji postanowiłam więc wdrożyć tylko takie rozwiązania, które nie wymagają poświęcenia im zbyt dużej ilości czasu, zamawiania specjalnych składników czy choćby odwiedzania gabinetu specjalisty. Krok po kroku sprawdzałam, aż w końcu znalazłam małe rzeczy, które zaowocowały dużymi zmianami.
Krok 1 – mycie
Nie wiem, dlaczego tak długo nie wpadłam na to, że to, co najbardziej szkodzi moim dłoniom, to mydło. Połowa efektów, z których cieszę się dzisiaj, pojawiła się tylko dlatego, że zmieniłam mydło. Silnie działające substancje myjące, które znajdują się w zwykłych mydłach popularnych marek, wysuszają skórę. Przy założeniu, że dłonie myjemy od 5 do 10 razy dziennie, musimy mieć świadomość, że przy każdym myciu po raz kolejny wcieramy te substancje w skórę. Nic więc dziwnego, że pomimo regularnego kremowania, skóra rąk wciąż jest szorstka, a między palcami nawet boleśnie pęka. Peelingi wtedy nie pomagają, bo (w moim przypadku) dodatkowo podrażniały już wysuszoną skórę. Natychmiastową różnice dostrzegłam, gdy zupełnie przypadkiem, z czystej ciekawości kupiłam mydło o naturalnym składzie – najpierw tylko do kuchni, a później też do łazienki. Teraz po myciu moje dłonie są nawilżone, jak gdybym posmarowała je bardzo delikatnym kremem. Nic więcej nie trzeba było robić! Ja używam mydeł marki Yope i po kilku miesiącach stosowania mogę je śmiało polecić. Są wydajne, mają dobry skład i pielęgnują dłonie. Z pewnością są na rynku też inne dobre, naturalne mydła, jednak ja w tym momencie nie czuję potrzeby do zmian.
Peeling
Dwa razy w tygodniu staram się wykonywać peeling całego ciała. Mój ulubiony to oczywiście ten domowej roboty, składający się z kawy, soli i cynamonu. Jego jedynym minusem jest to, że łazienka wygląda po nim tak, jak gdyby dokonano w niej morderstwa na osobie, w której żyłach zamiast krwi płynęła kawa. Mam więc w domu też zawsze jakiś gotowy peeling i tego samego peelingu, w tym samym czasie, gdy peelinguję ciało, używam też do dłoni i stóp. Skóra jest potem miękka i dużo łatwiej wchłania krem. Czy mogę Wam polecić coś konkretnego? Sama nie jestem przywiązana do konkretnej marki, jednak (poza tym domowym oczywiście), ostatnio używam peelingów marki NaturalIme i bardzo mi się one podobają.
>>Przeczytaj też<< Jakie paznokcie do biura? Kilka słów o kształcie i kolorach
Podstawa to dobry krem
Dobry krem w połączeniu z dobym mydłem to absolutne minimum. Niestety, znalezienie dobrego kremu, to nie jest bułka z masłem. Ilu ja kremów do rąk nie próbowałam! Niestety, większość przynosi mi więcej szkody niż pożytku, ponieważ producenci dbają o to, by kremy do rak mocno pachniały, a ja jestem uczulona na większość tego typu substancji. Jakiś czas temu dermatolog poleciła mi jednak krem dostępny w aptece – Mediderm. Od tamtego czasu niemal zawsze mam go w domu i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Jest treściwy, więc teraz, gdy zbliża się lato, może być nieco zbyt ciężki w ciągu dnia. Ostatnio jednak trafiłam też na krem marki Dove, który, ku mojemu zdziwieniu, nie tylko mnie nie uczula, ale też jest lekki i pięknie działa! Być może i u Was sprawdzi się tak dobrze, jak u mnie.
Kremu do rąk używam dwa lub trzy razy dziennie (no chyba, że pracuję zakopana papierem – wtedy używam go jakieś 50 razy dziennie, bo papier bardzo źle działa na moje dłonie). Zimą mam też w zwyczaju 2 lub 3 razy w tygodniu robić sobie z kremu nocną maskę, tj. nakładać go grubą warstwą i okrywać bawełnianymi rękawiczkami, w których idę spać. Rano skóra jest niebywale miękka i odżywiona.
Sposób na zadbane skórki
Ja skórki wycinam. Niestety, mam je bardzo suche i mimo, że próbowałam chyba wszystkich możliwych oliwek do skórek, to one wciąż wyglądały dobrze tylko do czasu pierwszego mycia dłoni. Odrastały brzydko i wyglądały po prostu nieestetycznie. Zmieniło się to, gdy kosmetyczka poleciła mi, by skórki smarować zwykłą maścią z witaminą A. Problem zniknął! Tak się składa, że w domu miałam tylko Retimax – maść. którą kupiłam zimą, by Wilsonowi smarować poduszki w łapach. On już jej nie potrzebuje, więc ja pozwolę sobie zużyć ją do końca. Wieczorem, przed snem, nakładam sobie maść na paznokcie, na następnie rozsmarowuję po całych dłoniach wraz z kremem i idę spać. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Umalowane czy nie?
Jeszcze jakiś miesiąc temu nie wyobrażałam sobie, by nie malować paznokci. Miałam je umalowane absolutnie zawsze. Niestety, zupełnie przypadkiem wybrałam wtedy salon kosmetyczny, gdzie po wykonanym manicure hybrydowym (który nosiłam z powodzeniem od lat), lakier odpadł mi razem z połową płytki. Do dzisiaj nie mam pojęcia, co w tym salonie zrobiono, ale pomalowanie po tej katastrofie paznokci okazało się niemożliwe, bo bolało nawet wtedy, gdy woda ich dotykała. Zmuszona byłam więc na jakiś czas zrezygnować z malowania paznokci i bardzo, ale to bardzo mi się to spodobało. Zaczęłam też zauważać, że naturalne, pomalowane bezbarwnym lub mlecznym lakierem, paznokcie nosi też mój autorytet elegancji, czyli księżna Kate. Postanowiłam więc sama spróbować i w tym momencie bardzo mi się to podoba – dłonie zawsze wyglądają schludnie, nigdy nie widać odrostu i nie trzeba martwić się, że lakier odpadnie akurat wtedy, gdy powinien być na miejscu. Nie twierdzę bynajmniej, że paznokci już nigdy malować nie będę w kolorze – oczywiście, że będę! Uwielbiam moje beżowe lakiery i lubię samą siebie wtedy, gdy paznokcie mam w kolorze czerwieni. Niemniej teraz, zupełnie na co dzień, lubię te moje naturalne paznokcie, błyszczące od odżywki lub po japońskim manicure – ufam też, że taki sposób noszenia pomoże im odbudować się po tej ostatniej katastrofie.
Zabiegi specjalne?
Jak wielu ludzi, lubię czasem poświęcić trochę czasu tylko sobie. Niestety, jak wielu ludzi, nie mam go zbyt wiele. Czas dla włosów, dla dłoni, dla paznokci, dla stóp, dla skóry i jeszcze czegoś innego to spory luksus. Nie napiszę Wam więc tutaj, że z klasą można wyglądać tylko wtedy, gdy ma się czas na to wszystko. Większość z nas nie ma. Gdy jednak mam czas na relaks, np. podczas oglądania filmu, lubię moczyć dłonie w ciepłej oliwie z oliwek. Lubię też korzystać z usługi manicure japońskiego, który zawsze dobrze robi moim paznokciom. Gdy wykonuję manicure w salonie, często wybieram także parafinę na dłonie.
Ochrona przede wszystkim
By moje dłonie miały możliwość wyglądać przyzwolicie, staram się im tego szczególnie nie utrudniać. Właśnie dlatego moim najlepszym przyjacielem są rękawiczki nitrylowe (jestem uczulona na silikon), w których sprzątam, zmywam i kroje buraki. Zimą pilnuję też, by nie zapominać rękawiczek, a gdy wiem, że w moje dłonie wpadną hantle, zakładam ochronne rękawiczki, bo odciski po hantlach nie tylko brzydko wyglądają, ale też bardzo bolą.
Mam nadzieję, że to moje proste, bardzo praktyczne sposoby, pomogą także Wam. Jeśli któryś z nich wdrożycie i okaże się skuteczny, to koniecznie dajcie mi o tym znać. Z pewnością wszystkie skorzystamy też, jeśli podzielicie się w komentarzach swoimi sposobami na piękne dłonie – wybieracie raczej szybkie metody pielęgnacji, czy nieco bardziej zaawansowane zabiegi?
0 komentarzy