Rano budzisz się i zaraz po otwarciu oczu idziesz do łazienki, gdzie po szybkim prysznicu wykonujesz staranny makijaż i z uwagą układasz włosy, a później idziesz do szafy, by znaleźć najlepiej pasujące ubranie. W pracy, mimo złego humoru i lekkiego przeziębienia, uśmiechasz się do kontrahentów, bo wiesz, że od ich opinii zależy Twoje być albo nie być. Wybierając się w weekend na imprezę ze znajomymi spędzasz długie minuty przed lusterkiem, a wiedząc, że spotkasz tam niezbyt lubianą koleżankę, wybierasz najlepszą sukienkę, jaka znajduje się w Twojej szafie. Po tym wszystkim wracasz do domu, gdzie czeka na Ciebie bliska osoba, zmywasz makijaż, wciągasz na siebie wygodne getry i siadasz w fotelu z książką, warcząc w miedzyczasie, by dać Ci święty spokój, bo jesteś zmęczona. Przecież dla najbliższych możesz być najgorszą wersją siebie.
Zastanawiałaś się kiedyś na tym, dlaczego tak często chcemy być perfekcyjne dla obcych i osób, które na nasze życie nie mają większego wpływu, a swoją najgorszą twarz pokazujemy tym, bez których nie wyobrażamy sobie życia? Dlaczego to partner, mąż lub przyjaciel obrywa za Twój zły humor, a dla koleżanki z pracy jesteś nieustannie najmilszą osobą na świecie? Co sprawia, że gdy jesteś w domu, nie chce Ci się starać, ale już wychodząc choćby do galerii handlowej, zastanawiasz się, czy te dżinsy oby nie dodają ci centymetra w biodrach? Jeśli nie, to dzisiaj chciałabym chwilę o tym z Tobą porozmawiać.
>>Przeczytaj też<< Prezent – kłopotliwa przyjemność
Ubrania na wyjątkowe okazje
Prawdopodobnie nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że masz w szafie ubrania wyjściowe oraz te, które nadają się wyłącznie po domu. Ba, ja też takie mam i śmiem twierdzić, ze ta druga kategoria zajmuje znacznie więcej miejsca, bo trafiają do niej rzeczy, które w pierwszej już się nie mieszczą, a wciąż szkoda mi je wyrzucić. Ale wracając do tematu – ubrania na wyjątkowe okazje to ubrania, w których pokazujesz się publicznie, w których chodzisz do pracy, czy na spotkania z przyjaciółkami. Ubrania po domu to ubrania, w których spotykasz się ze swoim mężem lub partnerem, z rodzicami, dziećmi lub innymi współlokatorami. Mówiąc krócej – ubrania lepsze służą Ci na spotkania z osobami obcymi i niewiele znaczącymi, a ubrania gorsze są przeznaczone dla tych, których kochasz, dla których jesteś ważna, z którymi budujesz rodzinę. Czy Tobie to nie zgrzyta?
Ubrania są doskonałym przykładem na to, że zdecydowanie zbyt często nieodpowiednio wartościujemy. Wydaje nam się, że bliscy przecież wiedzą, przecież rozumieją. No przecież Ty też na ulicy widzisz samych doskonale wystylizowanych mężczyzn niczym z żurnala, a w domu spotykasz gościa w wyciągniętych dresach. I podobnie Twój partner – koleżanki w pracy widzi zawsze zadbane, a ukochaną kobietę ogląda w piżamie z psem Pluto i wałkami na głowie.
Ubrania nie powinny dzielić się na te dwie grupy. Oczywiście, nosić należy je zgodnie z przeznaczeniem, ale dlaczego tę sukienkę, którą tak lubisz, nosisz tylko, gdy idziesz na spotkanie z przyjaciółką? Dom to też wyjątkowe miejsce, a popołudniowa kawa z ukochaną osobą to też wyjątkowa okazja. Oszczędzać można pieniądze, ale trzymanie ubrań na lepsze czasy, na lepszą okazję i dla lepszych ludzi jest po prostu bezsensowne. Bo najbardziej specjalną okazją, jaka trafia Ci się w Twoim życiu, jest chwila, w której Ty czujesz się ze sobą dobrze i w której wiedz, że jesteś dla siebie dobra. Dobra, ale nie pobłażliwa.
>>Przeczytaj też<< Jak wręczać kwiaty i co oznaczają kolory, czyli kwiatowy savoir-vivre?
Zachowania tylko do prywatnego użytku
Ubrania są tylko przykładem. Lepsza wersja siebie to przecież nie tylko odpowiednia sylwetka czy przyzwoite odzienie. Lepsza wersja siebie to lepsza wersja zachowań, które mają wpływ na życie i samopoczucie innych. Znasz może sytuację, gdy w trakcie awantury dzwoni telefon, a Ty nagle zmieniasz głos niczym ostoja spokoju i przez 15 minut gawędzisz z mamusią, by po naciśnięciu czerwonej słuchawki znów wrócić do bycia podłą zołzą, która wyciąga najgorsze trupy z szafy? Tak, bo znów jesteś najgorszą wersją siebie dla człowieka, który spędza z Tobą większą część każdego dnia, a nawet całego Twojego życia.
Często powtarzam, że tylko w domu, wśród najbliższych uczymy się dobrych manier. Nie mam tu na myśli, że tylko z domu (w domyśle domu rodzinnego) można wynieść dobre wychowanie. Chodzi mi o to, że to, czy będziemy potrafiły odpowiednio zachować się w towarzystwie, zależy od tego, czy odpowiednio wiele razy przećwiczymy to w domu, przy zwykłej środowej kolacji. Jesz śniadanie na kanapie, trzymając talerz na nogach, oglądając poranny serwis informacyjny? Ja też robię to często. Ale czy gdy będziemy robiły to codziennie, to nauczymy się odpowiednio zachowywać przy stole? Czy czytanie o zasadzie mysz na plechach, kot na kolanach cokolwiek nam da, jeśli tylko będziemy o niej czytały? Nie. Bo w efekcie najgorszą wersją siebie będziemy w domu, a w towarzystwie i tak dojdziemy najwyżej do miernego poziomu.
Nie bądź najgorszą wersją siebie dla najbliższych. Nie noś w domu najgorszych ubrań, nie wyładowuj tam wszystkich swoich stresów, nie traktuj najbliższych jako bufora, który sprawia, że wśród obcych nie wybuchasz. Bo w najgorszym razie lepiej nie zostać polubioną przez obcych niż po raz kolejny wyładować frustracje na tych, dla których jesteś całym światem.
Dla kogo jesteś najlepszą wersją siebie?
Pytania, które zadaję Ci w tytule tego artykułu i w nagłówku tego akapitu, są pytaniami, z którymi chciałabym Cię zostawić. Zastanów się nad tym, komu pokazujesz swoją najgorszą twarz, a dla kogo jesteś chodzącym ideałem. I nie chodzi tu bynajmniej o tym, że masz biegać w domu wiecznie rozśpiewana jak skowronek, sprzątając mieszkanie w najlepszych szpilkach, a w warzywniaku masz się wyżywać na sprzedawcy, ubrana w najgorsze łachmany. Po prostu pomyśl, kogo karzesz za to, że Cię kocha, a kogo nagradzasz tylko dlatego, że tak wypada. Twój dom to Twój dom. Bliscy to bliscy. A obcy to obcy.
Dla kogo jesteś najgorszą wersją siebie?
0 komentarzy