Lubię spędzać czas w kuchni. Choć na co dzień staram się nie spędzać tam długich godzin, gdy zbliża się ważne, rodzinne święto, nie wyobrażam sobie, by nie upiec dla moich bliskich czegoś pysznego. Nigdy nie kupiłam gotowego tortu, bo czas, który poświęcam na własnoręczne przygotowanie, jest moim dowodem miłości. Choć bezglutenowe słodkości czasami wciąż stanowią wyzwanie, doskonale bawię się widząc zaskoczenie na twarzach jedzących, gdy mówię, że to właśnie bezglutenowa pyszność. Pieczenie bezglutenowych tortów idzie mi już całkiem nieźle, więc w tym roku, gdy nadszedł czas na wbicie świeczek w tort mojej siostry, postanowiłam zrobić coś znacznie mniej tradycyjnego. Upieczenie babeczkowego tortu zawsze chodziło mi po głowie. Bez piętrowej patery, z nową (mówiąc delikatnie niezbyt dobrze działającą) wyciskarką do kremu, postanowiłam zrobić tort z pomarańczowych muffin bezglutenowych, przykrytych aksamitnym kremem mascarpone.
Śmietanę ubijaj trzepaczką do momentu, aż stanie się zupełnie sztywna. Dodaj serek mascarpone i cukier puder. Dokładnie wymieszaj. Ostaw do lodówki na godzinę.
Po ostygnięciu muffin ozdób je kremem mascarpone. Zanim przyjdą goście, schłódź całość w lodówce 🙂
To zdecydowanie nie jest przepis dla osób, które liczą kalorie. O ile same muffiny nie budzą niepokoju, o tyle krem jest iście urodzinowy. Na pocieszenie napiszę tylko, że jedząc go zupełnie zapomina się o wyrzutach sumienia 🙂 Smacznego!